wtorek, 2 sierpnia 2016

LUX "OBSYDIAN" J.LYNN


Witajcie!


        Dzisiaj przyszła kolej na recenzję książki, o której w internecie było dość głośno. A chodzi mi o pierwszą część z serii Lux "Obsydian" autorstwa Jennifer Armentrout. Choć okładka nie jest oszałamiająca wnętrze książki wciąga na maksa.





Miejsce akcji:
Wydarzenia dzieją się w Zachodniej Wirginii, kiedy własnie tam Katy wraz z matką przeniosły się po śmierci ojca. Miasteczko (choć nie ma praw miejskich) liczy kilka tysięcy mieszkańców lecz kompletnie nic się tam nie dzieje. Jedynie ukochany blog i książki nigdy jej nie zawiodły. (Uwaga, cytuję;) "Aż do momentu, kiedy spotkałam mojego nowego, wysokiego sąsiada o niesamowitych, zielonych oczach. Wtedy sprawy zaczęły obierać zupełnie inny kierunek."


Bohaterzy:
Główną bohaterką a zarazem narratorką jest 17-letnia Katy Schwarz, zamknięta na resztę świata dziewczyna. Jej ulubione zajęcie to prowadzenie bloga, w którym recenzuje przeczytane książki. Nie znalazła jeszcze przyjaciół w nowym mieście, a szkoła rozpoczyna się za dwa tygodnie. Za namową mamy w końcu musiała wyjść z domu i właśnie wtedy poznała tajemniczego Daemona z naprzeciwka. Sąsiad szybko okazał się "dupkiem", choć Katy od razu odnalazła przyjaciółkę w jego siostrze Dee. Wtedy nie miała jeszcze pojęcia o ich skrywanych tajemnicach. 
Daemon Black nie wywarł na mnie najlepszego pierwszego wrażenia, gdyż okazał się arogancki, bezpośredni i wyniosły. Można by powiedzieć, że miał alergię na ludzi. Pomimo tego kochał i opiekował się swoją siostrą najlepiej jak potrafił. Myślałam już, że nic nie może wynagrodzić jego okropnego zachowania, do czasu, gdy na jaw wyszła cała jego przeszłość i wszystkie (no, prawie wszystkie) skrywane dotąd tajemnice. Wtedy spojrzałam na niego z zupełnie innej perspektywy.


Fabuła:
Jak już wspominałam wcześniej, Katy wraz z matką przeprowadziły się po utracie ojca (, który zmarł z powodu choroby) do niewielkiej miejscowości w Zachodniej Wirginii (, w której nawet nie było STARBUCKS`A!!). Trudno było się tam zaaplikować, lecz mama Kat jako lekarka szybko odnalazła pracę. Po poznaniu swoich sąsiadów dziewczyna dużo czasu spędzała z Dee. A oczywiście tam gdzie jest Dee, tam jest i Daemon, który swoim zachowaniem wcale nie poprawiał sytuacji. W końcu zaczęła się szkoła. Nastolatka szybko znalazła nowych znajomych, między innymi Lenę i Carissę. Choć Katy bardzo lubiła zajęcia szkolne, uporczywy sąsiad ciągle dawał o sobie znać. W końcu nakłonił ją do rozmowy, a wtedy wszystko zmieniło swój stan rzeczy. Kiedy pewnego dnia dziewczyna omal nie wbiegła pod ciężarówkę, Daemon zamroził czas i to dosłownie. Wszelkie tajemnice musiały w końcu ujrzeć światło dzienne.


Ocena postaci i fabuły:
Moim skromnym zdaniem autorka wykreowała całkiem inny od innych świat, pełen niedowierzania i tajemnic. Mogłoby się wydawać, że to zwykła historia o istotach pozaziemskich, które planują inwazję na ziemię, ale to zupełnie inna bajka. Wcale nie oni są tymi złymi. Takiej historii jeszcze nigdy nie słyszałam ani nie czytałam. Jennifer opisując bohaterów używa wielu przymiotników, co daje możliwość szerokiego obrazu postaci. Dialogi w książce są bardzo zabawne, a czasem nawet rozśmieszają mnie do łez. Powieść nie jest trudna do zrozumienia, a użyte w niej wyrazy zapożyczone ze slangu młodzieżowego idealnie przemawiają do nastolatków. Autorka potrafi przedstawić dramaturgię jak i komizm przeróżnych sytuacji. Uwielbiam tę książkę za bohaterów, za fabułę inną od innych, za zabawne sytuacje, a także i te poważne oraz za styl pisania. Z całego serca polecam tę książkę każdemu. Naprawdę wciąga! A pomyślcie, że to dopiero pierwsza część ;)

Dziękuję!

Pomysł z rozmieszczeniem tekstu zapożyczyłam od filipwlabiryncieksiazek.blogspot.com


4 komentarze:

  1. Super recenzja!"Obsydian" chcę przeczytać od dawna, a Twoja recenzja jeszcze bardziej mnie do tego nakłania.
    Życzę powodzenia w blogosferze i sukcesów!
    Pozdrawiam gorąco,
    Filip :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś o niej słyszałam, ale jakoś tak mnie do niej nie ciągnęło, aż do tej pory. Bardzo zaciekawiłaś mnie swoja recenzją :) Jakaś moc z zatrzymywaniem czasu? Brzmi ciekawie. Tylko troszkę drażni mnie ten typowy schemat, który po twoim opisie domyślam się, że był. Zły chłopak z sąsiedztwa, nagle ratuje życie w głównej bohaterce, zakochują się w sobie, a ona jest jedyną osobą która go rozumie. Takie typowe, ale mimo to postaram się przeczytać tą książkę w najbliższym czasie :)
    pomiedzy-wersami.blogspot.com
    Instagram: @kremciowata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę! ;) Dziękuję za miłe słowa ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń